..............
Dziewczynka stała już jakąś chwilę wpatrując się w bliżej
nieokreślony punkt przed sobą. Wiedziała, że nie może długo tu
pozostać, że przyszedł już czas na podjęcie decyzji. Było już
dość późno, słońce zachodziło. Otuliła się ramionami, przysiadła
na starym pniu. Poczuła chłód nadciągającej nocy. Patrzyła na
dwie drogi. Na końcu każdej był dom. Każda z tych dróg była
drogą bez powrotu. Paląc za sobą mosty, nie mogła wrócić ani do
punktu wyjścia ani tym bardziej przenieść się do drugiego domu.
Ten jeden znała już, wyszła z niego tylko na chwilę, aby
popatrzeć z daleka ... Wiele przeżyła w jego czterech ścianach,
wiele smutku ale tez i radosnych chwil. Kiedyś okazywano jej tam
wiele miłości, ktoś o nią dbał i troszczył się o jej świat. Nie
umiała tego odwzajemnić i ten ktoś w końcu przestał być miły i
troskliwy. Czuła się winna ale nie umiała namówić serca aby
patrzyło właśnie w tę stronę, nawet słuchać jej próśb i błagań
nie chciało. Wiedziało, że gdzieś daleko jest ktoś przy kim
świat dziewczynki nabiera kolorów, kwiaty pachną inaczej i
poziomki są najsłodsze. Żyła, więc tak w tym domu, gdzie słowa
czasem zabijały a innym razem oklejały miodem zadane rany. Gdzie
ten ktoś miotał się tak jak i ona bo chciał być kochany. Pragnął
ciepła i czułości, odtrącany kaleczył jej duszę i cały dom, z
każdym dniem coraz bardziej. Przychodziły takie chwile, kiedy na
nowo bardzo się starał. Wtedy wracała jego wiara, że kiedyś
dziewczynka przytuli go i powie ciepłe słowo, że może nawet
kiedyś pokocha.... Nigdy mu tego nie powiedziała ale tez nigdy
nie powiedziała, że jest inaczej. Zawsze mówiła: nie wiem co
czuję, może to przywiązanie, nie umiem nazwać swych uczuć.
Bała się chyba powiedzieć, żeby nie ranić tak bardzo, bo i tak
już ten ktoś wiele przeszedł. Ale to była prawda, nie wiedziała
co czuje, jednego była jednak pewna, nie kochała.
W drugim domu bywała czasem i czuła się tam szczęśliwa jak nigdy
dotąd. Tam był ten ktoś przy którym świat nabierał innych barw.
Był cudownym, ciepłym człowiekiem. To za nim tęskniła latami bo
kiedyś pozwolił jej spróbować jak smakują poziomki w jego
ogródku. To o nim myślała tuż po przebudzeniu i marzyła, żeby
zobaczyć choć jego cień. Kiedy znowu pojawił się w jej życiu
oszalała ze szczęścia. Krótkie chwile przeżyte u jego boku
nadawały sens życiu, które wydawało się być jego pozbawione.
Obydwoje pragnęli być razem już każdego dnia i zasypiać otuleni
swoimi oddechami. Wiedzieli jednak, że na drodze do ich
szczęścia leży mnóstwo kamieni i to oni muszę je pozbierać.
Dziewczynka była silna i dzielnie podnosiła nawet te najcięższe.
Ten ktoś tez bardzo się starał ale szybko opadał z sił, uciekał
w inny świat, zamykał go na klucz i powoli tracił zapał do
dalszej walki. Ta jego niewiara odbierała siły i dziewczynce.
Wylewała morze łez i prosiła aby się nie poddawał. Wtedy bardzo
się rozchorował, nawet nie zauważył kiedy topienie smutków,
zatopiło cały jego świat. Zrozumiał, że teraz musi jeszcze
walczyć z samym sobą, z własną słabością. Sam by temu nie
podołał, pomagał mu lekarz i wszyscy, którzy go kochali. Przez
wiele miesięcy znowu mógł zbierać kamienie. Znowu marzył o
wspólnej przyszłości z dziewczynką, kochał i tęsknił. Miał
chwile załamania ale szybko się podnosił. Dziewczynka wierzyła
jak nikt na świecie, że dla niej będzie się starał i już nigdy
nie zasieje ziarna niepokoju w jej sercu. Jednak przyszła chwila
zwątpienia. Najpierw upadł na kolana, potem się przewrócił.
Opowiada jej jak bardzo ją kocha i jak bardzo tęskni ale nie
chce się podnieść nawet wtedy, kiedy ona wyciąga rękę.
Słońce zaszło, zrobiło się już ciemno i zimno. Dziewczynka wciąż
siedziała na pniu. Mogła iść jeszcze raz podać rękę, spróbować
go podnieść, ale nie miała już wystarczająco dużo siły. Patrzyła
na ten pierwszy dom. Nie cieplej tam niż teraz na tym starym
pniu, nie jaśniej ... i nie musiała tam walczyć ....mogła usiąść
na środku tego domu i wysypać z sukienki wszystkie kamienie,
które dotąd pozbierała ...... mogła wszystko ..... tylko nie
mogła kochać ....
Dodaj komentarz