.....
Jechałam nie śpiesząc się, aby mieć czas na myślenie. Kilkadziesiąt kilometrów na bycie z sobą samą. Wolno przesuwające się obrazy za szybą i w mojej głowie. Ciemno, drobny śnieg, cicho sącząca się z radia muzyka. Taki rekonesans na własnym życiu. Ocena szans i możliwości, wiara i zwątpienie …. mieszanina emocji …uśmiech do lusterka i łza na policzku. Wróciłam jakaś oczyszczona, spokojna. Przerzuciłam płaszcz przez oparcie krzesła, zdjęłam buty i poszłam do łazienki. Zmyłam to co pozwala innym wierzyć, że moja uroda jeszcze kwitnie, związałam włosy, zdjęłam dżinsy i sweter, odkręciłam wodę…… sms do kogoś kto na niego czekał, że już jestem, że wróciłam, że wszystko w porządku … bo jeszcze ktoś się o mnie martwi, bo jeszcze ktoś myśli, dla kogoś jestem ważna …. I po co była ta łza na policzku? Czy nie mam tego co najważniejsze?
Kiedyś czytałam, że ludzie dziwią się kiedy daruje się im jakiś prezent a nie widzą niczego nadzwyczajnego w tym, że daruje im się swój czas….
Za ten czas dla mnie powinnam być wdzięczna, za każdą myśl o mnie, każde słowo, każdą rozmowę …i mam przyjaciół …
Dodaj komentarz