...........
Drzwi otworzył mi mężczyzna w tak zwanym wieku, kiedy to kobiety zaczynają tracić na urodzie a mężczyźni rozkwitać … w ogóle wyglądał mi na takiego, co to z wiekiem znacznie zyskuje … upewniła mnie w tym ślubna fotografia stojąca na komodzie w pokoju urządzonym w stylu Ludwika Filipa …
- Czego się Pani napije?
- Herbatę poproszę
- Nie proponowałem Pani wcześniej kanapek – powiedział rozbawiony swoim żartem, otworzył barek i szerokim gestem zwrócił uwagę na jego zawartość
- Dziękuję, ale jestem w pracy
- Pozwoli Pani, że ja się napiję- zapytał a ja przez chwilę faktycznie poczułam się jak w czasach Ludwika Filipa.
Czekałam tylko aż zdejmie marynarkę i ubierze błyszczący szlafroczek. To chyba już nie te lata i nawet wiek nie ten , ale jakoś bardzo mi ten szlafroczek pasował.
Po jakichś 20 minutach usłyszałam:
- Kotuś, ale takiego winka to nie piłaś, no musisz spróbować…
Po 30 minutach przyniósł jakieś orzeszki i ser pleśniowy, chyba nawet dwa gatunki, nie przyglądałam się za bardzo, żeby nie pomyślał, że jestem głodna … i tak dość usilnie próbował mnie częstować.
Starałam się jak najszybciej skończyć to, co zaczęłam, ale jego przerywniki i moje lekkie zdenerwowanie z małym rozbawieniem znacznie mi to utrudniały.
- Gdzie ty się słońce ukrywałaś, że ja cię nigdy na ulicy na spotkałem? Serka?
- Zapraszam Panią na weekend w góry…
O ile góry wydały mi się atrakcyjne o tyle łażenie po nich w jego towarzystwie dużo mniej, ale przemilczałam. Z resztą nie o łażenie mu chodziło, a o bardziej stacjonarną formę rozrywki.
Powoli kończyłam swoją pracę, kiedy przeprosił mnie na sekundę i wyszedł do sąsiedniego pokoju. Oczami wyobraźni zobaczyłam go w tym szlafroczku i z lekka przerażona zaczęłam się pakować w dość szybkim tempie.
Wyszedł niby taki sam, ale inny ( dołożył krawat – przeszło mi przez głowę).
- W takim razie zapraszam Panią na kolację – powiedział tak stanowczo, że kiedy to usłyszałam prawie się oplułam – i nie chce słyszeć żadnej odmowy, zapraszam i już …
- Przykro mi, ale nie mogę się umawiać w pracy, to odgórnie zabronione – skłamałam jak z nut i zaczęłam się modlić, aby nie poprosił o telefon do szefa …
- Żałuję, podniósł do ust moją rękę i zalotnie spojrzał mi w oczy, nieba bym ci kochana przychylił.
- Nie wątpię – powiedziałam a pomyślałam: ja takiego nieba nie chcę ...
- Pozwoli Pani jeszcze – złapał za astry stojące w wazonie, otworzył sąsiednie drzwi … pociągnął za koniec rolki papieru toaletowego i owinął nim łodygi ….
- Żeby nie leciało – dodał z rozbrajającym uśmiechem – a ja umarłam:)))) …
wyszłam na klatkę, usiadłam na schodach i popłakałam się ze śmiechu ….
:-)))))
i naprawdę nie wiecie czym zajmuje się Martynia?, to wam powiem: domokrążnie wróży z ręki i fusów z zielonej herbaty, fakt, że dopiero się uczy na wróżkę dlatego zajmuje jej to sporo czasu więc musi się w trakcie posilać...
brat też kazał przekazać panu 69, że współczuje mu życiowych doświadczeń...
Dodaj komentarz