...jeszcze nigdy nie byłam w takim dziwnym ...układzie ...tak to chyba powinnam nazwać... wszystko toczy się samo, tak jakby żadne z nas nie robiło nic szczególnego w tym kierunku ... a jednocześnie nie dzieje się nic nadzwyczajnego ... ot tak się spotkamy czasem ... innym razem zadzwoni czy napisze maila ...oboje wiemy, że żadnych obietnic, deklaracji i wyznań być nie może ... wiemy, choć o tym się nie mówiło ...a mówi się dużo i bardzo ciekawie ... słowo "drobne" mi się teraz z tym wszystkim skojarzyło ... takie drobne rzeczy są ładne w tym ...drobne gesty, słowa ... i wszystko tak cholernie naturalne ... ..usiadł na przeciw mnie i wyciągnął dłoń otwartą stroną do góry a ja odruchowo położyłam na niej swoją i dalej mówiłam, popijałam wino... i nie wiem kiedy dopiero się zorientowałam, że ją tam trzymam ...jakbym robiła to od zawsze ... ale kiedy się zorientowałam to spąsowiałam jak ta róża..... ....ale tak naprawdę nie dzieje się nic ... i być może nie stanie się nic aż do końca... parafrazując piosenkę ...
rebel
24 lutego 2008 o 17:55
Kurczę Martyniu nie umiem sobie wyobrazić tych pąsów ;)
iwcia-iwon
22 lutego 2008 o 16:18
hmm układ, to brzmi groźnie...
kto przyjmuje zaklady ja obstawiam że się stanie:)
to tak sie czasem dzieje,ze mamy w sobie odruchy, ktore uaktywniaja sie przy spotkaniu z odpowiednia osoba. i wtedy sie dzieje tak, ze reka moja do jego reki tak pasuje...
kto przyjmuje zaklady ja obstawiam że się stanie:)
Dodaj komentarz