..............
….w sobotę rano miałam takie oczy jak Magic… dosłownie nie mogłam ich otworzyć… nie chce mi się już wszystkiego opisywać i powtarzać pewnych rzeczy, o których pisałam wcześniej bo częściowo była taka powtórka z rozrywki …
… już w południe wiedziałam, że coś szykuje … czułam to … próbował rozmawiać ale powiedziałam, że dzieci są w domu i nie mam zamiaru dyskutować … po południu gdzieś wyszły i natychmiast zjawił się przy mnie… krzesło naprzeciwko i tylko lampy świecącej w oczy brakowało … te jego „no słucham, wytłumacz mi, co masz do powiedzenia, tak chcesz wszystko rozpierdolić tak? … te lata to gówno dla Ciebie … no powtórz to, że mnie nie kochasz, to co robiłem dla Was nie ma znaczenia” …. Wszystko podniesionym głosem i tonem nie znoszącym sprzeciwu … dosłownie przez całą noc dręczył mnie psychicznie… wyszedł z domu w trakcie…wrócił i się pochwalił, że wypił trzy piwa w samochodzie i sobie jeździł … ale bezpiecznie!!! Wokół osiedla …mało ludzi chodziło!!!
… potem, że 30 ma służbę i zostało mu 25 dni życia … nie wytrzymałam i pierdolnęłam o podłogę słoikiem z ogórkami … to go na chwilę zatrzymało … nawet pozbierał to … nie na długo… kolejne dręczenie, wymuszanie odpowiedzi na wciąż te same zadawane pytania… i zaczął mnie obrażać …że są wakacje a ja się opierdalam, że powinnam iść do dodatkowej pracy!!! … to, że mi się ustawowo należy odpoczynek w tym czasie to mało ważne…że to on płaci za mój doktorat, za angielski, że to co ja zarabiam to przepieprzam …nawet nie będę Wam tu tłumaczyć, że tego nie robię … że zrobiłam z niego szmatę!!! … że nigdzie z nim nie wychodzę, że nie rozmawiam z nim…że wolę jakieś koleżaneczki w Internecie … no długo by tu … w trakcie wróciły dzieci i próbowałam to jakoś uspokoić ale wcale mu to nie przeszkadzało… spadła jeszcze salaterka, z gwinta chyba wypił pół butelki nalewki która stała w kuchni bo żadnego kieliszka nie widziałam…
…mam wrażenie, że to co opisuję nijak nie oddaje tego co przeżyłam … jak on się do mnie zbliża to mnie już całe ciało paraliżuje… najpierw prosił o szansę, o iskierkę nadziei , płakał a potem , że nigdy mi nie da rozwodu i nie zamierza płacić alimentów… kameleon…
…ale najlepsze było rano … wstałam po cichu żeby przynajmniej spokojnie kawę wypić… ale on natychmiast przy mnie stał … i nie uwierzycie … słowa dokładnie nie pamiętam ale zapytał …coś w sensie „ i co czujesz skruchę? Widzisz co narobiłaś” …
…no kurwa!!! To tak, jak pobiłem Cię … widzisz, po co mnie denerwujesz, sama jesteś temu winna ….
… zwyczajnie nie wytrzymałam tego psychicznie i się znowu poryczałam … córka usłyszała, wstała i kazała mu zostawić mnie w spokoju … i wtedy grzecznie „idź sobie zjedz śniadanie, przecież ja nic nie robię” …
… przez weekend chodził potem jak baranek … ja nie odezwałam się ani słowem … najgorsze w tym wszystkim jest to, że on myśli, że to wszystko przyschnie i jakoś się ułoży …jestem tego więcej niż pewna … on nie ustąpi … jeśli zrobię coś będzie mnie niszczył kawałek po kawałku bo to mściwy typ … albo kocha albo nienawidzi …inne uczucia nie istnieją … myślałam nawet o tym żeby się wyprowadzić sama, choćby do jakiegoś pokoju z łóżkiem, głupio zabrzmi ale dla dobra dzieci … kiedyś takie rozwiązanie wydawało mi się abstrakcją … jak matka może zostawić dzieci … ale wiem doskonale jak im ciężko … bo on się nie wyprowadzi, to pewne … myślałam też o tym, żeby najpierw złożyć wniosek o separację … ale czuję się taka bezsilna, taka wyprana z emocji że nawet nie mam siły się za to zabrać …. Najchętniej bym się gdzieś schowała ………
PS. Ja pierdzielę, dopiero zauważyłam, że mam na nodze dwa siniaki, jeden wielkości jajka, drugi mniejszy a trzeci na barku ... nawet nie wiem jak i kiedy to się stało... łapał mnie, zatrzymywał, pchnął na łóżko ale nic nie czułam ... dopiero dziś , jak wyszedł do pracy zaczęło mnie to boleć ... patrzę ...i taka supriza ....wszystko w kolorze głębokiego granatu...
jestem z Tobą Martyniu :)
sciskam cie mocno.
ciężkie czasy nadchodzą, tyle ludzi to przeszło dasz radę i Ty
Czy to była dobra decyzja? Bolało wtedy, boli teraz, ale jeśli nie przetnie tego wszystkiego to będzie boleć jeszcze bardziej. Ustępując mu utwierdza go w przekonaniu, że to on robi dobrze, a nie ona.
Wtedy była sama + trójka dzieci, ale teraz ma K.. Zdeklarował się, nie zdeklarował, ja wierzę, że K. to przyzwoity facet i na pewno jeśli mu pozwolisz, zawalczy o Ciebie i o twoje dzieci. Z sukcesem
Ja bym wziął dzieci na rozmowę, gdy jego nie będzie w domu. Powiedz mi, że chcesz odejść, że tak dalej się nie da. Zresztą one same pewnie mają go po dziurki w nosie i poprą Cię. No a potem czas na decyzje, wniosek rozwodowy i jakiś wniosek do sądu o eksmisję. I prawda jest taka, że dobrze by mu było założyć niebieską kartę. Pewnie się wtedy wkurwi na maksa, ale wiesz, w tej chwili stoisz przyparta do ściany. On wie, że ma Cię w garści, przede wszystkim ze względu na dzieci. I domyślam się, że jest Ci ciężko, ale teraz już nie możesz się wycofać. Musisz iść przed siebie, nie oglądać się na boki, dla swojego dobra, dzieci, K., a pewnie też i samego męża.
K sprosta wyzwaniu- to mądry facet...
Ale najpierw muszisz pokazać mężowi, że nie tylko on świrować potrafi...
Ja mam podobnie z L... Kocha nad życie, a jak coś jest nie po jego myśli to by mnie zniszczył...
Ale takie sztuczki- krzyk na klatce- takiego pozoranta otrzeźwiają momentalnie...
On czuje przewagę bo to jemu odpierdala... Na pewno się nie spodziewa, że Tobie też może ;) Pozwól sobie na to Martyniu. Na aferę...
I niestety działaj jak najszybciej, bo sąsiedzi muszą w tym brać udział a siniaki muszą zagoić się przed październikiem..
Dodaj komentarz