...............
…na dworze deszcz ulewa że nie wygoń psa, wilgotnym płaszczem drzewa przygiął wiatr, i dzwonek telefonu jakby deszczem drży, Twój mokry głos też inaczej brzmi …. Jak to śpiewała Anna Jantar ….
…siedzę w kuchni, wokół totalny syf a mnie się nie chce nawet ruszyć …. nie mam siły tu sprzątać, prać, gotować … żadnej motywacji … czuję się jak inwigilowana małpa w klatce… nigdy nie wiem czego się spodziewać, z jaką nową informacją wpadnie mój jeszcze mąż…bo ostatnio wpada niespodziewanie nawet w godzinach pracy, jakby mnie sprawdzał …bo co też ja wśród tych garów mogę robić…. gdyby nie moja praca całkiem bym oszalała … młodsza córka od tygodnia mieszka u babci … wczoraj wpadła na wymianę ubrań i powiedziała, że ta atmosfera delikatnie mówiąc jej się nie podoba…
I fragment listu, z tych nigdy nie wysłanych do K.
…kiedy podjechaliśmy pod ten mały sklepik było już ciemno … to „ciemno” jest bardzo ważne … wyszedłeś z samochodu ….ładnie Ci w tej błękitnej koszuli a właściwie w białej chyba w błękitne paseczki … tak „ciepło” w niej wyglądasz a jednocześnie nadaje Ci ona jakiejś klasy …trudno to wytłumaczyć …. ale do czego zmierzam … kiedy podchodziłeś do drzwi sklepu …i teraz to „ciemno” jest bardzo ważne … stałeś się taki widoczny na tle oświetlonych okien i potem kiedy podchodziłeś z koszykiem do kasy … wtedy właśnie, kiedy tak siedziałam i patrzyłam na Ciebie, jak się poruszasz …wydałeś mi się bardziej „mój” niż kiedykolwiek do tej pory, tak, że aż mnie coś ścisnęło w przysłowiowym dołku …. kochaliśmy się, spaliśmy w jednym łóżku, chodziliśmy na spacery, razem jedliśmy …ale nigdy nie byłeś tak bardzo mój jak wtedy z tym sklepowym koszykiem w ręku, otwierający i zamykający te sklepowe drzwi…
Dodaj komentarz