.............
Nie wiem czy nie zaczęłam być nudna;). Jak toczyła się akcja rozwodowa było chyba ciekawiej;).
Pojechałam, byłam… posprzątałam mu w szafach, szafeczkach… kiedy rozmawiał z premierami i ministrami;)… a kiedy prowadził audycję, przemycał dla mnie słowa, o których wiedziałam tylko ja;)
A potem zaglądał do tych szafek, zachwycał się, siadał na podłodze i patrzył na szuflady, w których wszystko miało swoje miejsce. A dziś rano, kiedy jeszcze spałam, słyszałam, jak biorąc ubrania zatrzymywał się dłużej niż zwykle, jakby jeszcze raz chciał się nasycić widokiem sypialni, szafek, mnie… widziałam to… czułam…
Gotowałam mu, czekałam … w łazience tak wszystko poustawiałam, że moje mleczko, tonik, krem, suszarkolokówka i lakier do włosów zostawione już wcześniej znalazły akuratne miejsce … wcześniej zostawiłam niektóre rzeczy… zostawiałam systematycznie … tak jakoś … żeby ciągle nie przywozić … i się nazbierało …. A on się kąpał i patrzył na to…. A ja się śmiałam, uśmiechałam … i pił kefir w wannie, który mu wcześniej kupiłam… i butelkę postawił na pralce ..a ja ją tak mechanicznie zakręciłam już pustą i wyniosłam do śmieci … i wróciłam … i ta butelka jak nic innego …niezrozumiałe to, wiem … bo i ja zrozumiałam w drodze do kosza na śmieci … była jakaś taka …rodzinna …taki mój mi się wydał… pijący kefir bałaganiarz ….
… śniadanie mu robiłam a on krzyczał, że jeszcze w ściółce jest i nie wstaje;)…. A potem czekałam z obiadem … potem film jakiś … i czekałam aż przyjdzie do łóżka po kąpieli … i jak włoży rękę pod kołdrę, żeby mnie przytulić …. I ten jego oddech …. I to …”spisz kochanie? Nie śpij jeszcze” ….
………… i wróciłam … i myję inne naczynia … i pralkę nastawiłam … i pranie rozwieszam … a jutro już nie mąż przyjeżdża … i córka się buntuje jakoś … młodsza …dzieci mają intuicję niestety …. I chciałoby się napisać …że cholera mnie bierze … bo bierze … ale kiedyś chyba brać przestanie…tak? …bo ileż można … jestem godna podziwu… dla siebie samej… słowo daję … po tym piekle, jeszcze potrafię żyć ….
A jak Cię rozumiem z tą butelką i czekaniem z kolacją/obiadem, to wiesz najlepiej. ;)
I też Cię podziwiam. Bo niby trzeba siły do znoszenia "niewygód" życia, ale więcej jej być musi do wygrzebania się z błota.
A jak Twój były zjedzie, to wyjdź choćby do kina, żeby nie sądził, że go witasz z ciepłym żarciem. Niech się chłop odzwyczaja i też zacznie sam budować swoją przyszłość.
Dodaj komentarz