...............
Już nie mąż przyjechał na weekend. Rano w sobotę położył obok mnie na poduszce bukiet tulipanów. Tak się obudziłam. A po południu dał mi prezent. Olejek do kąpieli, płatki mydlane jakieś takie kolorowe, serduszko takie musujące i czerwone springi z triumpha w cenie 50 zł! Nie bardzo wiedziałam jak się zachować. Zapytałam, dlaczego mi to kupił … bo ja niczego nie oczekiwałam i nie oczekuję … stoi ten prezent nadal na stole w kuchni ….
Nadal nie przyjmuje do wiadomości, że rozwód znaczy koniec … że nas już nie ma …
Przez cały ten weekend chodziłam jak z miną w pewnej części ciała… nie potrafię być przy nim spokojna ….wszystko mnie drażni … nawet dźwięk jego kluczyków od samochodu, kiedy kładzie je na szafce w przedpokoju …. Wiem, że to nie jest zły człowiek …ale kurcze …no nie potrafię …. Nie potrafię nawet być miła … tym bardziej, że on takie zachowania przyjmuje za gest otwarcia się w jego kierunku … nawet jak z nim film obejrzę, to zaczyna zachowywać się jak mój życiowy partner …a to już niestety nie ta bajka ….
Jak zamknęły się za nim drzwi, to słowo daję, że odetchnęłam z ulgą … jakby się powietrze oczyściło wokół … jakby go przybyło ….
przeklęte moje 40 km..... i Twoje jak wyczytałam.
fuck, nie?
Dodaj komentarz