....................
Dzieje się dużo i nic. Syn oblał rok. Oczywiście to moja wina, bo wymyśliłam rozwód i dziecko przezywało. 20 letnie dziecko, które ma wszystko i wszystkich w dupie tak naprawdę. Żyje swoim życiem i twierdzi, że jest dorosły i sobie poradzi. Po cyrkach jakie już nie mąż odstawiał, płaczach synowi w ramię, opowiadaniu jak to go skrzywdziłam, inwigilowaniu mnie i sprawdzaniu dzwonieniem do syna, gdzie to się matka podziewa, sugerując, że po gachach jeździ …syn stał się moim wrogiem. Zaczął mnie zwyczajnie olewać… bo jak ja jestem nie w porządku to on też ma prawo.
Kiedy jakiś czas temu pojechałam wieczorem do K. już nie mąż dzwonił jak tylko wsiadłam do samochodu. Jego mamusia natychmiast wykonała telefon, że z torbą gdzieś pojechałam. (Widzi mój samochód z okna). Ten kretyn oczywiście zaczął po wszystkich wydzwaniać, łącznie z moimi rodzicami i opowiadać, jaką to ja jestem zła a on dobry, straszył moich rodziców, że sprzeda mieszkanie i inne bzdury. Rodzice rozbici i już sami nie wiedzą w co i komu wierzyć. Teściowa przysłała mi smsa: Dziecko ma maturę a matka się gździ po O.
Moja córka nie wytrzymała i napisała jej, że ma mnie nie obrażać i nie wierzyć we wszystko co jej pijany synek wygaduje. Ta się na nią obraziła i nawet nie zapytała jak jej matura poszła.
Z czwartku na piątek zostałam po pracy u K. Już nie mąż przyjechał w piątek i zrobił awanturę, że nie było mnie na noc bo samochodu pod blokiem w nocy nie było! Albo teściowa lata i sprawdza albo (czego nie wykluczam) koledzy mu donoszą.
Oprócz tego szantażuje mnie pieniędzmi bo przecież na dorosłe dzieci płacić nie musi, ja też zarabiam i mogę je utrzymywać. A że on zarabia cztery razy tyle co ja to już nie ważne. W przypływie „uczuć wyższych” zrobi duże zakupy kiedy przyjeżdża.
Powiedziałam mu, że mogę sobie jeździć gdzie chcę, robić co chcę i jego nie powinno to interesować. To przyjął inną strategię. Mianowicie, że zostawiam same dzieci, więc jestem wyrodną matką. Nie ważne, że tak naprawdę robię to wieczorem, kiedy następnego dnia i tak rano pojechałabym do pracy, że maja ugotowane i wszystko zrobione i zazwyczaj najmłodsza idzie do moich rodziców na noc (często tak robi, nawet wtedy kiedy nie wyjeżdżam)
Z K. normalnie. Miło, sympatycznie. Kochamy się. Oboje wiemy, chcemy…. Ale nie wiem co i jak … myślimy … każdy oddzielnie, czasem razem … ale to jak mówienie o marzeniach …. Żadnych konkretnych decyzji.
Na razie myślę głownie o tym żeby zaliczyć kolejny rok tego doktoratu. Zostanie ostatni. Egzamin przede mną do zdania w ciągu miesiąca i napisanie dwóch referatów.
Dzieje się dużo i nic jak napisałam na początku. Bo już tak przywykłam do tego dziania, że czasami już tego nie widzę. Jedno jest pewne. Jestem zmęczona jak nigdy w życiu. Życiem.
ps nie przestawaj marzyć, w końcu sie spełni :)
trzymam kciuki Martyniu, zeby sie odczepil...
Dodaj komentarz