..............
Serial obyczajowy napisała BanShee…. To co się działo w sobotę to komedia raczej …dramatyczna …. Zaczęło się właściwie w piątek … napisałam smsa do K. …. ( dodać muszę, że notka jest tylko dla cierpliwych, bo będzie długa) …. Napisałam: Kiedy mnie stąd zabierzesz?... a stało się to po kolejnej awanturze z już nie mężem … K. odpisał: zabieraj się stamtąd, ale już. Odpisałam: ok. jutro się do Ciebie przeprowadzę, ale od września bierzesz nas obie, przepiszę córkę do szkoły w O.
Potem wymiana smsów, w tonie … nie wiem jak to nawet nazwać … że niby się zgadza, ale to trudne …. Że musi z psem porozmawiać (żartobliwie)…ale, że ja sobie jaja robię, bo tak naprawdę to nie chcę się przeprowadzić… ale w sumie to miłe …
Wkurzyłam się tym żartobliwym tonem bo nigdy bardziej poważna nie była. Wyłączyłam telefon. Rano przeczytałam, że mam uporządkować swoje sprawy, że nie mogę być dwoma nogami tu i u niego i że mam podzielić majątek!
Zagotowałam się. Odpisałam: nie było tematu.
Znowu wyłączyłam telefon, bo już nie mąż inwigilował stale wszystko co robię. Włączyłam około południa. Połączeń nieodebranych 14 i sms: Jest temat, tylko trzeba włączyć telefon.
Po południu miałam jechać do O. do pracy. Tak naprawdę miałam zaprowadzić studentów na spotkanie z premierem. Wiedziałam, że K. tam będzie służbowo.
Córka wymyśliła, że chce jechać do kina. Już nie mąż się zadeklarował, że nas zawiezie, ja pójdę na to spotkanie a on z córką do kina. W międzyczasie K. pisał smsy i czułam jak mi w torebce wibruje komórka podczas jazdy samochodem.
Zatrzymujemy się na parkingu, było jeszcze trochę czasu. Umówiona byłam z panem doktorem, jedną panią magister i studentami przed wejściem. Chwilę więc jeszcze chciałam posiedzieć w samochodzie. I widzę w lusterku, że podjeżdża samochód K. I widzę go jak wysiada, patrzy i powoli idzie. Po kilkunastu minutach poszłam w umówione miejsce. Stoję sobie z grupą studentów, z wykładowcami…. I kontem oka widzę K. Stoi i patrzy na mnie … czeka aż podejdę. Przepraszam towarzystwo i idę. Pytam: Słucham Cię? A on: To ja Cię słucham? Przeczytałaś smsa, którego przed chwilą Ci wysłałem? Sięgam do torebki i czytam: Fajnie, że mąż Cię przywiózł. To bardzo wiele wyjaśnia. Baw się tak dalej. Powodzenia. Aby mieszkać razem, trzeba się najpierw uwolnić od starej zależności. Ty tego nie potrafisz.
W trakcie kiedy czytałam tego smsa, ktoś do niego podszedł. Wszędzie coś się działo, zamieszanie ….
Zapytałam czy widział, że z tyłu siedziała córka, że to jej ojciec, że miał prawo ją przywieźć, nie mnie … w końcu nie wytrzymałam i mówię: Jesteś niesprawiedliwy, zobacz ile ja zrobiłam dlatego abyśmy mogli być razem, Ty nie zrobiłeś nic. On wtedy zaczął jakieś gadki, że mąż mnie wozi, że jego kurwica wzięła jak nas zobaczył, że się nim bawię… i zapytał: Chcesz to skończyć? Chcesz skończyć tę zabawę? …Wzruszyłam ramionami i powiedziałam: jak chcesz….i odeszłam.
Potem weszliśmy już na salę gdzie miał być premier. Wyglądało to tak. Sala pełna ludzi z transparentami z twarzami europosłów, oczekiwanie na premiera… tłum ludzi …z tyłu za tą salą mniejsza przedzielona takimi otwartymi drzwiami na całą jej długość, tak, że wszystko było widoczne …. Stałam jakoś tak w okolicy tych drzwi, na samym końcu … i nagle czuję jak mnie ktoś za ramię delikatnie ciągnie ….. patrzę a to K. ..przeszliśmy do tej mniejszej sali … wszyscy studenci zwrócili głowy w naszym kierunku …. Jacyś ochroniarze zainteresowani tym co robimy zrobili się czujni … i nagle zaczęły jakieś trąbki grać ….. „wkurwiasz mnie czasem ale Cię kocham” usłyszałam …. „to chyba jakaś komedia jest, Barei… w jakimś filmie jesteśmy” dodał … a trąbki nadal grały a my zbliżeni do siebie maksymalnie czuliśmy swój oddech … a studenci jakby kibicowali temu … Mnie bawiła sytuacja ale i czułam , poczułam, jak bardzo mu zależy … Potem co chwila ktoś do niego podchodził… witał się najpierw ze mną a potem z nim … panie redaktorze to, panie redaktorze tamto … a my całym ciałem czuliśmy jak bardzo chcemy zostać sami… Wtulał się we mnie potem, pytał, czy go kocham … odpowiedziałam: czy myślisz, że znosiłabym to wszystko gdyby tak nie było? Wiesz przez jakie piekło przechodzę? Wiesz co już nie mąż odstawia? Myślisz czasem o tym?
On, że myśli. A potem powiedział: Nawet jeśli załatwimy sprawy mieszkaniowe to Ty i tak przez większość tygodnia będziesz tam siedziała, bo dzieci , bo to, bo tamto … niczego to nie zmieni … Odpowiedziałam: nie. Jeśli będę się spotykać ze starszymi dziećmi to na neutralnym gruncie.
Zapytał: Czego ode mnie oczekujesz, powiedz? … Ja: niczego, bo Ty i tak nic nie zrobisz.
I wtedy zaczęli grać hymn Polski. Pojawił się premier i musiał iść nagrywać. Ja poszłam do studentów którzy porozumiewawczo się do mnie uśmiechali.
Skończyło się całe przedstawienie i miała być konferencja prasowa. Odwróciłam głowę. Stał i czekał. „Zostań dziś u mnie”… Ja, że nie mogę, dziś nie. Wtedy on: daj mi trochę czasu, dziś mam tego premiera, w poniedziałek prezydenta… daj mi trochę czasu i pomyślę jak to rozwiązać. Ja: Zdajesz sobie sprawę, że on za tydzień wraca na stałe i każde spotkanie z Tobą to będzie piekło przez dwa dni po…. Przytaknął i poprosił o cierpliwość …. Że coś wykombinuje ….
Nie wiem co i nie wiem czy dobrze oddałam tę dramaturgię z komedią Barei ….
Ale jedno wiem na pewno … zobaczyłam jak bardzo mu na mnie zależy … nawet coś takiego powiedział w trakcie naszej rozmowy … a kiedy tłum wychodził to mnie przytulił i pocałował w policzek … ja się uchyliłam … bo studenci … ale i tak wszyscy widzieli …. I pytał jak te trąbki grały: kochasz mnie? Powiedz to.
a na marginesie wraz z początkiem wakacji zazwyczaj kończą się serialowe serie i nadzchodzi czas rozwiązań, czekam więc na decyzje i rozwiązania, przecież tak być nie może :/
a tak na marginesie to zazdroszczę ze Cię ktos tak kocha :)
należy Ci sie
Może się w końcu coś ruszy...
Bo jak eks wróci to będzie masakra totalna.
Ale nie podoba mi się to zmuszanie do podziału majątku...
Hmm... Ok. Przygarnie Was od września we dwie, ale jak podział majątku to będziecie musieli chyba sprzedać tamto mieszkanie... co ze starszymi dzieciakami?
No ja wiem, że pełnoletnie, ale one potrzebują jeszcze domu. Przecież dla nich to też taka przystań...
Wiem, że K nie ma dzieci i dla niego to jakaś abstrakcja, ale do cholery niech się postawi w ich sytuacji.
Dodaj komentarz