....
..miałl być wieczór...fajny...i wyszło jak zwykle... kupiliśmy wino ... sery jakies, Janosika i te nitki i gorgonzolę nawet (właśnie przeczytałam, że tez się nadaję na deskę serów bo wcześniej wciągaliśmy te z tesco lazurowe i tez było fajnie) posypuje je orzechami, takimi jakimi jakie mam akurat, najczęściej ziemnymi).... K. wypija lampkę albo dwie a ja resztę tego wina.... czasami kupujemy szampana i wkładamy w niego kawałki mandarynek albo innych owoców, lajczi po polsku często ...owoce milości ... no i dziś zrobiliśmy zakupy... ale coś mi mówiło... K ma dyżur... nigdy wtedy nie pije ..znaczy on prawie nigdy nie pije tylko jak taki wieczór zrobię ..... i wracamy z tego tesco i on: o kurwa, przeciez ja mam dyżur, nie mogę pić... jeszcze jakies przekomarzanie, ja że mu taxi zafunduję jakby co... że tylko raz się zdarzyło odkąd go znam żeby w nocy jechał.... i już ja to wino piję ale się ociągam przed wlaniem mu.... ode mnie łyka wziął żeby stwierdzić że syf kupiliśmy ... i poszedł siku...a tu telefon...wyciek gazu ... i pojechał przed chwilą... po 24.00 było.... i tyle ... i taka jego praca... jak ma dzień z audycją albo reporterem do południa to jest bezpiecznie... a jak po południu do rana to tak się zadziało ... śmiesznie trochę ... kazał czekac na siebie to czekam .. wlaśnie dzwonił , że jedzie do radia, że coś tam nagrał, zrobi materiał i będzie jechał do domu... no to jeszcze mam trochę wina... taka nietypowa notka ...