......
... czasem chciałabym mieć taką specyficzna wrażliwość, jaką miało starsze małżeństwo u Kolskiego w “Ładnym dniu” .... to jest ta nie zawsze rozumiana wrażliwość jaką miała np. moja babcia ...z pozoru bardzo prosta i nie dociekliwa osoba, żyjąca w swoim świecie ... niewielu było dane poznać jej mądrość, szczerość i tą właśnie wrażliwość ....... zrozumieć te jej małe wymagania wobec świata i ludzi ... trzeba było umieć jej słuchać ... i słyszeć to, co opowiadała między wierszami ...... prosta wiejska kobieta, przepracowana, po wojennych przejściach ... kiedyś zapytałam :”i co ja mam babciu robić teraz?” .... odpowiedziała: ”przecież ty to wiesz, ty tylko chcesz, żebym cię pogłaskała po głowie i powiedziała, że dobrze robisz” ...... nie bała się śmierci, bała się tylko, żeby nie umrzeć przed dziadkiem ... rozumiała śmierć jako naturalny stan rzeczy, “przecież Bóg tak chce, nie może być inaczej” ....... “jak się urodziłeś to i umrzeć trzeba” ...i ten Kolski tak pyta: ”dlaczego tam, na tej wsi, ci prości ludzie umieją umierać z godnością, nie boją się śmierci tak jak gdzie indziej, dlaczego ją rozumieją? .... “wielkie mi co umierać, byle nie koń pierwszy i nie stara pierwsza, jak przyjdzie czas to się umrze i tyle”- mówi główny bohater – a potem jeszcze ”taki koń co robi i taka kobieta co czeka w domu, to jest bardzo ważne w świecie” ...
.... tak sobie tego Kolskiego oglądałam i bardzo za Nią zatęskniłam, za tym, żebym mogła zapytać: “i co ja mam teraz zrobić babciu?” ...