...wlaśnie zdalam sobie sprawę, że niczego mi tak nie brakuje jak szczerego śmiechu, takiego do lez ..... takiej beztroski ....wolnej od zmartwień duszy ..... takie oczyszczenia z tego co zalega we mnie latami ...... pamiętam, że kiedy bylam w szkole podstawowej, no może jeszcze w początkach szkoly średniej ..... nienawidzilam się uczyć, uczylam się bo musialam, bo nie chcialam sprawić rodzicom przykrości ...... przynosilam te świadectwa z czerwonym paskiem ale ile mnie to kosztowalo wiem tylko ja ....... wtedy największym moim marzeniem bylo skończyć szkolę, wydawalo mi się, że pozbędę się wtedy wszystkich zmartwień .... że będę w końcu szczęśliwa i beztroska ...... z czasem, nie wiedzieć kiedy, moje myślenie się zmienilo ....w nauce widzialam już coś zupelnie innego ...... spojrzalam na to z zupelnie innej strony .... uczylam się więcej i więcej i sprawialo mi to ogromną radość ...... bywaly rzeczy, które mniej mi się podobaly i ta nauka przychodzila dość opornie ale zupelnie inne patrzenie pozwalalo już "nie nienawidzić" tego jak kiedyś .... pokończylam jakieś szkoly ..... klopotów i zmartwień jest dużo więcej niż kiedyś i większej wagi zapewne ...... może wystarczy spojrzeć na nie z tej innej strony? ........ i na nowo polubić się uczyć? ....... tym razem życia .......