...........
... kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, pielęgniarka wzywała nas po kolei do gabinetu ... mierzyła, ważyła, sprawdzała wzrok .... tego dnia .... pamiętam dokładnie ... czwarta klasa, wychowanie techniczne ..... nauczycielka, której jako jednej z niewielu strawić nie mogłam ... chyba z wzajemnością .... coś na granicy wampira energetycznego i człowieka o wielkiej nieżyczliwości ....
........ te górne były dość wyraźne ... od połowy nijak dopatrzeć się nie mogłam ....wróciłam do klasy zapłakana ... zapytała dlaczego .... bo chyba będę nosiła okulary .... a to dobrze ... tych wielkich ślepiów nie będzie ci tak widać .....
... od tamtej pory pozostał mi kompleks dużych oczu ... i uświadomiona wada wzroku ...
...wcześniej wydawało mi się, że widzę normalnie ... a światełka na choince widziałam tak, jak inni przez szybę w drzwiach ... albo po zmrużeniu oczu ....ktoś próbował? ...dużo ładniejsze .... każde światło, choćby żarówka rozmywa się wtedy .... jak gwiazda .... taka prawdziwa ... astygmatyzm i trochę na minusie .... soczewki pomagają żyć ... wieczorami okulary ....
.... ale przychodzą dni, kiedy sobie myślę .... że cały ten pieprzony świat tak właśnie chciałabym widzieć ... niewyraźnie ... jak przez tą szybę ....
.... i przypomniało mi się .... rodzice nie pozwalali filmów oglądać ... bo straszne, bo nie dla dzieci ... podglądałam z drugiego pokoju przez zamknięte drzwi ... przez szybę właśnie ... i za nic nie mogłam zrozumieć, dlaczego takich cudów nie pozwalają widzieć ... dziś wiem ... niewiele słyszałam z drugiego pokoju ... obrazy rozmyte też były ....
..... i tak bym chciała widzieć teraz ten świat .... trochę ... rozmyty ... nieprawdziwy .... z wadą wzroku .......... choć na chwilę ....