...no więc było tak.... wczoraj po tym smsie milczał... wieczorem zapytał czy dziś będę w pracy ...dość sucho ... ja dziś jak na szpilkach od rana ... czekałam i czekałam w pracy ... kiedy już wsiadałam do samochodu - telefon .... "nie mogłem przyjechać, samochód musiałem oddać do warsztatu a poza tym pracowałem od rana, na wieczór audycję musiałem przygotować itp itd. ..." potem ble ble , jedź ostrożnie i takie tam ... i kiedy już miałam odkładać słuchawkę ... "powiedz, dlaczego to robiłaś?" ..."nie wiem, może się bałam, może to taka asekuracja?" ..."manipulujesz facetami, ale wiesz, że ze mną tak się nie da, nie jestem kretynem. Ktoś Cię musiał kiedyś skrzywdzić, dobrze wiedziałem co robisz tylko nic nie mówiłem"... wszystko mu powiedziałam, że na początku faktycznie się trochę bawiłam, że bałam się, że nie myśłałam, że to ma jakiś sens i takie tam ale potem, z każdym dniem rozumiałam inaczej .... wtedy powiedział coś co słyszę do tej pory... "zależy mi na Tobie, chcesz zacząć wszystko jeszcze raz? Normalnie, jeśli można mówić, że nasz związek póki co może być normalny..." .... jakieś yhy z siebie wydusiłam .... wtedy zapytał jeszcze raz ..."chcesz tego?" ....."tak" ..... "no to inna rozmowa, możesz dziś zostać?" ...."nie" .... "a kiedy możesz? .... w sobotę prowadzę jakąś imprezę w M. może pojedziesz ze mną?" .... nie pojadę z nim ale wstępnie umówiliśmy się na wtorek .... i wiecie co? jakby mi kamień z serca spadł .... w słowie pisanym tego nie słychać ale wszystko co mówił było takie .... czułe .... takie ...i co Ty robiłaś moja dziewczynko?.....