................
Praca nad K. powoli przynosi rezultaty. Wczoraj zapytał czy nie poszłabym z nim do Prakticera (czy jak się to tam pisze) po doniczkę. Powiedziałam, że podjadę tam po pracy.
A tak naprawdę to doniczka była chyba pretekstem. Kupił ją sobie i owszem… ale przy okazji kazał mi sobie wybrać kwiatka i doniczkę do tego kwiatka… trochę się ociągałam bo jakoś ciągle mi niezręcznie kiedy coś kupuje… czas chyba przywyknąć bo…. „weź jeszcze dla Małej jakiegoś kwiatka i doniczkę …o może tę… bo ona ma tak pusto w tym pokoju”… no to wzięłam i stoi właśnie ten kwiatek na stoliku, który …uwaga!...w sobotę przywiózł z Ikei… bo był …i kupił mi jeszcze takie kieliszki do jajek i taką duperelę na reklamówki, która mnie ucieszyła jak dziecko… i świeczkę pachnącą i dwie pary spodni nam przywiózł bo wyprzedaż była w Quelle … od soboty nie mogłam dojść do siebie i co zrobił dziś po tych doniczkach?... Po drodze do drugiego sklepu mnie zaprowadził, bo czapkę niby kupić sobie chciał… i kupił Małej kurtkę …. „bo w tamtej marznie i chodzi z sinym nosem, wybierz jej jakąś i będę miał ją z głowy” …. To „będę miał ją z głowy” było takim nieporadnym zatuszowaniem jego zaangażowania w te zakupy… nie wiem jak to wytłumaczyć inaczej…. A potem w realu zapłacił za zakupy i jeszcze mi przypomniał, że pasty do zębów nie mam….
…kurtkę wybrałam adidasa, bardzo ładną, choć z przeceny;) … ale poważnie mówiąc sama bym taką chciała … a potem całą drogę zastanawiał się czy się będzie cieszyć, czy jej się spodoba … przeżywał jak dziecko… nie wiem czy to tylko chwilowe czy coś dotarło … ale i tak jest dużo lepiej … właściwie to aż dużo za dużo… ale jak sobie przypomnę ile mnie to wszystko pracy kosztowało… bo potrafił na zakupach jedno jabłko do koszyka włożyć …dla siebie, na teraz … to ja je odkładałam, brałam woreczek i wkładałam trzy…
…no nic to… faceta to jak dnia przed zachodem…nie ma co chwalić… tym bardziej, że z tego co wiem, jakąś nagrodę w pracy dostał, to może w przypływie wdzięczności do Najwyższego ta dobroć do nas skierowana;)…..
ps. przed chwilą był K. i rozmowa zeszła na kurtkę... pytał czy Mała faktycznie się cieszy i czy jej się ta kurtka podoba... a potem jeszcze jakaś dyskusja i powiedział: " kurde, zacząłem się zachowywać jak jej ojciec, a tak chyba nie powinno być ... bo przecież ona ma ojca... czy ja nie za bardzo ingeruję? Ale wiesz, ja ją trochę jak swoją Barbie traktuję .... tak jakoś....jeszcze buty jej trzeba kupić, bo te co ma to teraz do tej kurtki nie pasują... takie, wiesz, żeby na śnieg miała"
I tak jakoś mnie tym wzruszył...