.......
.... to nie moje schody, to nie moja ulica ... nie moje biurko i kanapa ...trochę tak jakbym była tu “zamiast”, albo jakbym była tu za kogoś ...... albo na jakiś czas ...... i ciągle na coś czekam ..... i co się pozornie wyklucza, ogromna pustka ..... bo przecież w oczekiwaniu kryje się mnóstwo różnych odczuć, tęsknoty za czymś ...... skąd, więc ta pustka? ... może nadzieja spaceruje teraz z kimś innym pod rękę ... zrezygnowanie polubiło mnie jak dobrego kumpla ...a to oczekiwanie to podpowiedź rozumu, bo na chłopski kiedyś coś musi nastąpić ......
.... gdybym spotkała na swojej drodze taką osobę, dałabym jej solidnego kopa, umiałabym pokazać najlepsze wyjścia, potem poszłybyśmy do parku zobaczyć jak to nam się wiosna naprzód posunęła, wieczorem na piwo, potem lekki ochrzan za wmawianie sobie niemocy ..... taki mały psychiczny doping ... kontrolowany dobór suplementów dających wiarę ........
...bo potrzeba tego kogoś czasem, kto poda rękę ...... porozmawia i nawet zrozumie ...... da tego kopa i przeprowadzi na drugą stronę ulicy .... bo niekiedy można mieć dość dialogu prowadzonego z samym sobą .... szczególnie wtedy, kiedy się przytyka ucho do swojej duszy, słyszy się, że szumi jak w muszli, ale nie ma się pojęcia o czym to szumi ....