....zawsze miałam dziwny gust, jeśli chodzi o męską urodę ... nie lubiłam ładnych i uczesanych, takich co to się do nich przyczepić nie ma o co ...
... jeszcze bardziej nieuczesaną musieli mieć duszę ... im bardziej skomplikowany tym bardziej mi się podobał ... i takich przyciągałam ...
... lubię chleb ... ale to zbyt proste danie, jedzony sam, szybko się znudzi ... czasami wolę być głodna niż zjeść zwykłą kanapkę .....
... wrażliwy, mądry mężczyzna przy, którym nie jest takie oczywiste że wiosna jest zaraz po zimie, przy którym mnie blondynkę myślenie nie boli i zastanawianie się nad spacerująca po bucie mrówką nie jest niczym dziwnym ....
.... nigdy nie wyrzucam chleba, nawet najmniejszy kawałek ląduje w specjalnym pudełku, ze swoim przeznaczeniem ..... babcia zawsze mówiła: nie wyrzucaj bo ci kiedyś zabraknie i wtedy za tym kawałkiem zatęsknisz ...
.... cóż, kiedy przeraża mnie jego prostota? wyschnięty bochen chleba, któremu się wydaje, że jest urozmaicony ziarnami zbóż ....
.... i dlaczego czasami się boję, żeby babcia nie miała racji?.... może już w siebie nie wierzę ....