.................
...czas odmierzany krokami na schodach .... dźwiękiem otwieranej puszki piwa ...
... lęk taki, o którym opowiedzieć trudno ... bo jakby nikt wcześniej słów odpowiednich nie wymyślił... inność tak swojska i znana ....w potarganych włosach, na mokrym policzku, na poduszce ... energię zjada jak kuchenka mikrofalowa .... głos odbiera .... w odrętwieniu tylko wilgotną dłoń o dłoń pocieram ....... i jakby przyrzekam, że dalej nie pozwolę i już się jakby cieszę na to po końcu ... i jakby usypiam zmęczona bez nadziei .... horyzont mojego życia zamknięty ....
- pierdolić to wszystko – powiedział dziś sąsiad – mam co zapalić, za co lufę walnąć, szkoda zdrowia kochana, jak ja bym miał się tak wszystkim przejmować to bym siwy chodził ... w dupie ich mam ... niech rządzą Lepery z tymi kmiotami ....
........ może to ze mną coś nie tak .............. może czepiam się życia ........