.........
...raz w życiu byłam tak bezgranicznie szczęśliwa, że nic nie było w stanie tego szczęścia zakłócić .... a jeśli nawet by się takie zakłócenie pojawiło to chyba nawet nie zwróciłabym na nie większej uwagi ...stan tego „permanentnego” szczęścia trwał kilka miesięcy ... wychodziłam na deszcz i mówiłam ...o, jak pięknie ten deszcz pada ... jakie powietrze teraz rześkie i czyste ... kiedy był śnieg to prawie się w nim z tego szczęścia tarzałam ... do słońca twarz wystawiałam siedząc na ławce upojona każdą przeżywaną wcześniej chwilą .....
..czasem tak myślę, że za jeden tamten dzień oddałabym sto innych ... i nie są to tylko słowa piosenki ....
...potem zrozumiałam, że nic tak nie wzrusza mężczyzny jak łzy kobiety, którą kocha ...i nic go tak nie drażni, jak łzy kobiety, którą kochać przestaje....
... takiego szczęścia mi brak .... tego stanu ...świadomości, pewności może ... że jutro ucieszy mnie deszcz ....