...............
...zawsze wiedziałam kiedy pił ... bo dzwonił z głupimi pytaniami, kiedy jeszcze mógł być dość elokwentny ... ot tak, wyczuć sytuację i jakby uśpić moją czujność ... a potem już nie odzywał się ...czasem przez kilka dni, albo rano tylko, w celu "odwalenia" telefonu..
... dużo miałam wtedy swoich spraw, kłopotów ...ale przecież i on był moją sprawą ... przerastało mnie to ... sporo polało się w tym czasie łez....
...pamiętam jak zostawiłam wszystko, jak wymyślałam cuda na kiju, żeby móc tam jechać .... jak zdziwiony otworzył mi drzwi, bo chyba do końca nie wierzył, że przyjadę ... jak usiadł przede mną i wtulił się w mój brzuch ... jak bez słów prosił o pomoc ... jak wyrzucałam puszki po piwie i wódkę wylewałam do zlewu ...jak klęczałam przy wannie polewając go ciepłą wodą ... jak się trząsł i pocił ... i jak umawiałam go na leczenie ...
...i jak po pół roku abstynencji napił się na "moją cześć" kiedy przyjechałam po raz kolejny ....
...gdzie i z kim bym dziś była gdyby nie wódka?... o ileś bardziej czy mniej szczęśliwa...?