...........
..coś tam piszemy … i cisza …. „zrejterowałeś?” ….”nie, jestem na kolacji ze znajomymi” ….i poczułam się …nie bójmy się tego słowa… chujowo ….dotarło do mnie, że nawet na zakupy z nim nie chodzę tylko czekam w samochodzie …że nie mogę iśc na te zakupy bo przecież można kogoś znajomego spotkać mimo , że miasto naszych spotkań i mojej pracy położone jest jakieś 38 km od mojego miasta … ale tam pół mojej prowincji jeździ …nie mogę z nim iść do kina … na spacer do parku …tylko do lasu … a kiedy jadę z nim samochodem to nawet nie zerkam na sąsiednie samochody …lepiej nie wiedzieć kto jedzie obok…. I dotarło, że on mnie nie pokaże nikomu, że nie pójdzie ze mną na kolację … i to, że ma zaproszenie na wesele z osobą towarzyszącą … bo mówił … i pytał …żartem? …czy z nim pójdę …. A kiedy mnie ostatnio pocałował kiedy wsiadałam do samochodu to odskoczyłam jak oparzona … i się zastanawiam …które z nas ta sytuacja szybciej zmęczy …i myślę, że to jednak się kiedyś skończy …
…a on powinien mieć szansę na normalne życie … musi je przecież sobie jakoś ułożyć … i nie może być tak, jak w jakimś filmie, który dziś tam za moimi plecami leciał … że skończy z psem w mieszkaniu i pelargonią …