.........
...otworzyłam przewód ...udało się ale jak zwykle mam wrażenie że się zbłaźniłam... do końca miałam nadzieję, że odwołają zebranie Rady Instytutu z uwagi na żałobę i się zwyczajnie nie przygotowałam... we wtorek dzwonię a pani mówi, że mam być w środę ... pojechałam zielona z napisaną koncepcją pracy ... zaczęłam ją czytać z kartki a oni, że mam własnymi słowami .... i tak mnie to zdenerwowało jakoś .. że pieprzyłam takie głupoty na poziomie gimnazjum, że aż mi było wstyd przed moim promotorem ... nie wiem dlaczego ale miałam wrażenie, że jest mną jakoś zawiedziony... pytania od Rady zupełni mnie wyprowadziły z równowagi... pierdół się czepiali... no może jak dziś na to patrzę to zwyczajnie pytali...z ciekawości o pracę ...ale wtedy... gdzy się stoi przed jakimiś profesorami którzy mądre książki napisali to człowiekowi się wydaje, że jest taki malutki i głupi a oni szukają haka...
.... i jakaś taka zniesmaczona sobą jestem... jakbym była najgłupszym potencjalnym doktorem w tym kraju.... i jeszcze podanie muszę złożyć o przedłużenie o rok studiów bo się z pracą nie wyrobię... jedynym pocieszeniem jest to, że z zaczynających 4 lata temu 40 chyba osób zostało nas 11 ... i tylko jeden złożył już pracę....