Jak się długo nie pisze to potem nie wiadomo o czym pisać. I im dłużej tym gorzej się zebrać. A poza tym, nie ukrywam, jakoś mi się nie chce.
Mieszkamy z córką u K. Ogólnie jest ok, choć na jednej przestrzeni, bo to mieszkanie niby 52 metry ale takie studio jak to mówią modni ludzie, niby drzwi jakies przesuwane do części sypialnianej, ale jakby ich nie było, bo to takie drewniane coś, co nawet ścian nie dotyka, więc tyle tylko, że kontakt wzrokowy się traci, słychac nawet głębsze westchnięcie. A mieszkania stoją, naszego nikt kupić jakoś nie chce i jak tak patrzę na te co ja bym chciała kupić, to wiszą te same w internecie.
Więc na tej jednej przestrzeni dość tak bym powiedziała mało intymnie. Córka jest jeszcze bardzo absorbująca bo bardzo chce uczestniczyć w naszym życiu. To dobrze z jednej strony, nie jeden rodzic by tak chciał, ale z drugiej strony czasami potrzebujemy z K. odrobinę ciszy i poleżenia obok siebie, o seksie nei wspomnę;) No a ona, jak tylko K. wraca z pracy to choćby była u najlepszej koleżanki stawia się punktualnie;) I tak żyjemy, raz lepiej a raz gorzej.
Już nei mąż cuduje dalej. Ale nawet pisać mi się nie chce. Najgorsze jest to, że ma zły wpływ na syna, a właściwie nei ma tego wpływu a tamten robi co chce. Jak siedział u moich rodziców to przynajmniej byłam spokojna. Wyprowadziliśmy go na ludzi, Zapisał się do ostatniej klasy, bo przeciez przy ojcu ją zawalił, skończył dwa kursy i stał się fajnym facetem. A jak tatuś dostał pozew o podwyższenie alimentów to tak mu w głowie przewracał, że tamtem do niego wrócił. I teraz znowu się stacza....
A pozew złożyłam bo 400 zł płacił od 2,5 roku a to trochę mało jak na córkę, która właśnie idzie do LO. Oczywiście broni się łapami i nogami...pismo wystosował, że ma tyle długów biedaczek i uwaga! Mnie kazał obciażyć kosztami za sprawę o podwyższenie alimentów! Tak własnie dba o dobro dziecka. Przy moich tysiącu złotowych zarobkach i alimentach musi mieć świadomość, że trochę ciężko będzie się jadło i żyło jego córce kiedy mnei obciążą. Ręce mi opadły.
Wczoraj znowu kolejne pismo wystosował w sparawie o podział majątku, żeby do rozliczenia dołozyć jeszcze kolejne raty które ostatnio zapłacił za kredyty które wziął dwa miesiące przezd rozwodem i na które ja nei chcę się zgodzić. Oprócz tego jeszcze jakąś linię kredytową, o której nie wiedziałam spłaca a wziął ją przed rozwodem, więc też mam to spłacać. Niedługo kurwa dostanę rachunek za buty, które zdzierał łażąc po bankach i sąd na to przystanie.
Sąd nakazał mu sprzedać mieszkanie do 12 września i obniżyć bardzo znacząco cenę, aby tylko na pokrycie długów starczyło a jesli tego nei zrobi to komornik przejmie mieszkanie. Oczywiście wystawia za bajońską sumę i ma w dupie sąd, a potem będzie gadał, że biedaczek nie mógł sprzedać. Szkoda gadać, robi sobie z sądu zabawę a niestety sąd na to przystaje.
Jak dostaję kolejne pismo od adwokata to autentycznie chce mi się żygać. Nie mam już siły z tym wszystkim walczyć. Ostatnio powiedziałam, że to olewam i niech się dzieje co chce, ale nie da się nei denerwować niestety.
Mam taką przypadłość, że zamiast nie piszę nei, przepraszam bardzo ale nei chce mi się tego poprawiać.
A poza tym to proszę mi tu nowe nazwy blogów powpisywać bo zmieniacie dziewczyny ile wlezie te miejsca i już się całkowicie pogubiłam, albo na pocztę poproszę, jak kto woli albo nie może tu.
Jak mi się coś przypomni to dopiszę.